______________________________________________
Siedziała nieruchomo od ponad kilku
godzin. Próbowała ukierunkować swoje myśli, zastanowić się czy
nadal chce być tą szarą myszką, być szlamą. Skrzywiła
się na to porównanie. Malfoy miał rację. Jest szlamą. Poprawka
była. Teraz jest
córką jakieś tam Katheriny i ojca chrzesnego Harry'ego. Nadal nie
mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie poruszała się,
by ukoić swoje nerwy w ciszy. Po chwili zaburczało jej w brzuchu,
więc ze zrezygnowaniem udała się do Wielkiej Sali.
Usiedli w ciszy.
Jeden pogrążony w planach zaproszenia Cornelli Rose z Beauxbatons
na Bal Bożonarodzeniowy, drugi martwiący sie stanem swojej
przyjaciółki. Wczoraj wyglądała na zmęczoną, w dodatku dzisiaj
nigdzie jej nie widział.
"To przez to zaklęcie.
Osłabiłeś ją! Pewnie teraz leży w Skrzydle Szpitalnym, ty
idioto!" Odezwało się
jego sumienie.
"Nie
wiedziałem przecież, jezu. Gadanie z samym sobą jest strasznie
irytujące.""Irytujący jesteś ty!"
"Oh,
zamknij się!"
Naprzeciwko nich
usiadł Blaise, który do szczęśliwych nie należał. Dzisiaj na
śniadaniu, nadal nie wiedząc, że ma kły wampira, próbował zjeść
kanapkę. Biedny nie wiedział o co chodzi, kiedy kanapka zatrzymała
się w połowie wystających zębów. W tym czasie Draco i Tate
zaśmiewali się z niego i Greengrass, który zawinęła królicze
uszy dookoła głowy, i okłamywała ludzi, że to nowy szyk mody w
świecie magii.
- Ukatrupie was za
to – mruknął cicho, patrząc na nich spode łba. - Byłem u
McGonagall i poprosiłem ją o pomoc. Machnęła kilka razy i
powiedziała, że to zaklęcie rzucił ktoś silny. Domyśliłem się,
że to nie wy, bo z transmutacji jesteście słabi. No, może ty
Langdon jeszcze ujdziesz. Ale coś mi się nie zgadzało. Tylko wy
wtedy tam byliście, więc ktoś wykonał za was brudną robotę i
się zmył. Tylko kto – zaczął główkować, robiąc przy tym dla
niego minę człowieka myślącego, dla innych jakiegoś dziwoląga.
- O, i dzięki wam lub tego ktosia dostałem ciasteczko i szlaban za,
jak to ujęła, niekulturalne wyrażanie się w obecności
nauczyciela. Dzięki chlopaki, nawet ciastka zjeść nie mogę.
- To ja mogę –
wyszczerzył się w jego stronę Tate, co Blaise skwitował
prychnięciem.
- Zaraz Cię
zamorduje, padalcu! To przez Ciebie...
Draco przestał ich
słuchać, kiedy do sali weszła blondynka, którą pierwszy raz w
życiu widział, choć kogoś mu przypominała. Wszyscy obecni
chłopcy oniemieli i zaczęli się w nią wpatrywać w jak ósmy cud
świata. Jej włosy falowały z każdym jej krokiem, oczy lśniły,
usta układały się w delikatnym uśmiechu. Stanęła na chwilę,
żeby coś powiedzieć do Pottera, wzięła kanapkę i ruszyła w
stronę wyjścia. Kiedy zniknęła, wszyscy zgodnie wydali jęk
zawodu, obudzili się jak z transu i wrócili do tego co im
przerwano.
- To była...to
była najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem! -
wykrzyknął Zabini, co osoby w jego pobliżu skwitowali pomrukiem
aprobaty. Dzieczyny za to wyglądały jak spetryfikowane. Pierwsze
wrażenie zawsze się liczyło, ale to na pewno każdy zapamięta na
długie tygodnie w tym roku i każdy zapomni o nich. - Muszę się z
nią umówić!
- Zapomniałeś o
czymś: masz niebieskie brwi i zęby wampira. Na pewno się z Tobą
nie umówi. Poza tym rozmawiała z Potterem, więc na bank nie lubi
Ślizgonów – odezwał się Tate, gasząc przy tym zapał Blaise'a.
- Mówisz tak, bo
Tobie też się spodobała – mruknął wściekle.
- Patrze tym –
wskazał na swoje oczy. - A nie tym – następnie na rozporek i
zabrał się za obiad.
- Oczywiście, ty
nigdy nie pomyślałeś o dziewczynie jak o obiekcie seksualnym.
Prawda, Smoku? Smoku? - odwrócił się w stronę Malfoya, lecz jego
już tam nie było. - Parszywe bydlę! Już za nią poleciał! Dzięki
Tate! - warknął z stronę blondyna, która zajadał się kanapką i
nie zwracał na niego uwagi.
Najpierw było
zdezorientowanie, potem szok, a na końcu niedowierzanie, kiedy
Hermiona powiedziała Harry'emu prawdę.
-
Musisz w to uwierzyć, błagam – powiedziała płaczliwie. Usiadła
na schodkach, chowając twarz w dłoniach.
- Czemu mam w to
uwierzyć? - mruknął cicho.
- Bo jeśli ty to
zrobisz, to ja też.
- Nadal jestem w
szoku – usiadł obok niej. Położył na jej odkryte ramię rękę,
przyciągnął ją do siebie i oparł podbródek na jej głowie. -
Mam wrażenie, że to jest sen, a ty nadal będziesz starą Hermioną.
- Sny zawsze są
piękne i mają jakieś przesłanie. To to jest cholerny koszmar, z
którego nigdy się nie wybudze. To jest rzeczywistość, Harry. Jej
nie da się zmienić.
- Wszystko się da
– mruknął w jej pachnące cytrusami włosy. - Zawsze nam się
udawało.
- Myślisz? -
zapytała z nadzieją, bawiąc się guzikiem od jego koszuli.
- Tak. Tak myślę.
Siedzieli w ciszy
przez następnie kilka minut, każde pogrążone w swoich myślach.
Ufał Hermionie, traktował ją jak rodzoną siostrę, ale to
przekroczyło granicę! Myślał, że tylko on ma tak popieprzone
życie, jednak to było o wiele gorsze od jego sytuacji.
Przynajmniej ona
ma rodzinę, Harry. Ty zostałes sam.
Skrzywił się,
kiedy usłyszał cichy głosik w swojej głowie. Poczuł ból na
sercu, jakby miliony igiełek się w nie wbijało. Ocknął się ze
swoich rozmyślań i delikatnie wyswobodził się z uścisku
Hermiony.
- Wybacz, ale mam
dwugodzinne zajęcia z naszym ulubionym profesorkiem.
- Eliksiry?
- Właśnie tak –
powiedział zrezygnowany. Ruszył w stronę lochów, uśmiechając
się w jej stronę.
- Harry! - zawołała
za nim. Odwrócił się w jej stronę, zdziwiony. - Dziękuję –
mrugnął do niej i poszedł na zajęcia.
- Proszę, proszę.
Już wiem dlaczego kogoś mi przypominałaś – odezwał się za nią
cyniczny głos. Stanął przed nią i spojrzał krytycznym wzrokiem.
- I tak nie dorównujesz swojej matce. Może zechcesz pójść do
mojego dormitorium?
- Odwal się,
Malfoy. Nigdzie z tobą nie idę – wstała. Mimo, że była wysoka
jak niejedna modelka, nadal nie dorównywała wzrostem Ślizgonowi.
- Pójdziesz –
chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę Pokoju Wspólnego
Slytherinu. Stanęła i próbowała się zapierać, lecz nie miała
tyle siły ile chłopak. Z cichym westchnięciem dała się mu
zaciągnąć do jego dormitorium. - Tak łatwo się poddajesz?
Nie
odezwała się. Wolała siedzieć cicho, niż nadszarpywać i tak już
zniszczoną psychikę. Uniósł w zdziwieniu brwi i chwycił ją za
rękę. Wzdrygnęła się, kiedy poczuła ciepłą dłoń Malfoya,
która była przeciwieństwem jego zimnego cynizmu i arogancji.
Wyglądali niczym para doskonała, różnili się tylko szczegółami.
On ubrany w szytą na miarę szatę, ona w zwykłych jeansach i
koszulce z nadrukiem vice versa w
stylu moro. Elegancja i swoboda. Tak można by było ich określić.
Weszli do
pomieszczenia, który tonął w barwach zieleni i srebra. Kominek,
który stał pośrodku, dodawał odrobiny ciepła do tego zimnego
nastroju. Niektórzy Ślizgoni, którzy nie mieli zajęć lub po
prostu nie poszli na nie, siedzieli i wpatrywali się w nowo przybyłą
parę z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Malfoy zignorował ich
i ruszył w stronę swojego dormitorium, natomiast Hermiona oblała
się rumieńcem i próbowała się zasłonić włosami.
Otworzył przed nią
drzwi i wpuścił do środka. Rozejrzała się zaciekawiona, czekając
na coś niezwykłego. Przecież to Malfoy zawsze uważał się za
lepszego, więc powinien mieć w pokoju coś czego inni posiadać nie
mogli. Niestety jego dormitorium wyglądało tak jak inne: łóżka w
barwach domu, biurka, komody i drzwi do przylegającej łazienki.
Jedynie schemat się różnił.
- Zawiedziona? -
zamknął drzwi i wskazał jej łóżko, które stało najdalej od
wejścia. Usiadła na miękkiej narzucie wykonanej z satyny. - I tak
Cię czymś zaskoczę – mruknął i otworzył jedną z szuflad
komody, stojącej pod oknem.
Zdziwiła się tym
widokiem. Pokój Wspólny, jak i dormitoria Slytherinu znajdują się
w lochach, mimo to widziała wyraźnie jezioro i Zakazany Las. Może
nie byli na takiej wysokości jak Wieża Gryffindoru, jednak widok i
tak zapierał dech w piersiach.
- Okna i ściany
Pokoju Wspólnego graniczą z jeziorem. Czasem da się zobaczyć
jakieś nimfy, czy syreny – przerwał ciszę. Podał jej kieliszek
z bursztynowym napojem. - Ognista Whiskey – odpowiedział na jej
niewypowiedziane pytanie. Wypił jednym haustem swoją porcję.
Spojrzała
niepewnie na płyn. Pierwszy raz trzymała w dłoni szklankę z
alkoholem. Jej mugolscy rodzice byli zatwardziałymi przeciwnikami
takich środków odurzających. Papierosy widziała zawsze z pewnej
odległości. Kiedy przyjeżdżała na wakacje do domu, zawsze
wychodziła z mugolskimi przyjaciółmi, którzy uważali, że
wróciła ze szkoły z internatem z północnej Anglii. Trzymała się
na dystans, gdy któryś z nich palił, ponieważ jej "rodzice"
sprawdzali ją po każdym przyjściu do domu.
- Wypijesz to, czy
będziesz się nadal modlić?
Zdecydowanym ruchem
podniosła szklaneczkę do ust i przechyliła ją, by do jej ust
wlało się trochę płynu. Po chwilil poczuła jak po jej ciele
przechodzi ciepło. Whiskey miała gorzki, a zarazem słodki smak.
Posmakowało jej to. Dwie sprzeczności w jednym bursztynowym napoju.
- Tylko się nie
upij – uśmiechnął się lekko. Dostrzegła w jego oczach nutkę
ironii i rozbawienia. - Jak będziesz pijana to ja Cię zanosić nie
będę.
- Nie gadaj, tylko
nalewaj – podała mi kryształowe naczynie i bezceremonialnie
położyła się na łóżku.
- Tylko nie pobrudź
– mruknął i podał jej kolejną porcję. Usiadł naprzeciwko niej
z butelką w dłoni.
- Powiedz mi skąd
wiesz kim jestem?
- Podsłuchałem
twoją rozmowę z Potterem. Powinniście wybierać sobie inne miejsca
niż główne schody – powiedział z ironią. Wyciągnął z
kieszeni paczkę marlboro czerwonych i podał jednego Hermionie.
Wziął czarną zapalniczkę i się zaciągnął. Po chwili w pokoju
unosił się gęsty, siwy dym.
- Nigdy nie paliłam
– wzięła od niego ogień i za jego przykładem zapaliła.
- Nie wiedziałem,
że umiesz się zaciągać – spojrzał na nią z podziwem.
- Wiele rzeczy o
mnie nie wiesz – akurat ta informacja o zaciąganiu była od jej
kumpla, Jacka. Choć raz się przydał i powiedział jej o czymś
istotnym. - Jeżeli nie chcesz mnie sprowadzić na złą drogę, to
powiedz co chcesz ode mnie?
- Życie jest zbyt
krótkie, żeby przez cały czas ładnie się zachowywać* -
uśmiechnął się. - Twoja matka przebywa od ponad roku u mnie w
domu. Dokładnie od odnalezienia przez nią Blacka – zaciągnęła
się zbyt mocno i zaczęła kaszleć. Łzy stanęły w jej oczach,
kiedy dym je podrażnił. Wypiła do końca Ognistą, przynosząc
ulgę. - Chciała znów stworzyć z wami rodzinę, jak to ujęła.
Była w szeregach ze śmierciożercami, dlatego szukała Czarnego
Pana, żeby udowodnić jemu jej "lojalność". Glizdogon
znalazł trop, Isabelle – wzdrygnęła się, kiedy powiedział jej
imię. - Twoja matka wraz z nim odnalazła Czarnego Pana. Chcą go
uratować, odrodzić, czy jakoś tak.
- Przecież mnie
ukryła przez Sam-Wiesz-Kim, potem chciała go odszukać, nie udało
jej się, chce założyć na nowo rodzinę i nagle go ratuje?! To nie
trzyma się kupy! – wrzasnęła. Malfoy beznamiętnie wpatrywał
się w nią, kiedy rozszalała chodziła po pokoju wściekła. Wypił
do końca Whiskey i wstał, by zacząc nową butelkę.
- Uspokój się –
powiedział cicho po kilkunastu minutach bezsensownego paplania
Black.
Chwycił ją za
ramiona. Próbowała się wyrwać, lecz nadaremnie. Był za silny.
Spojrzała w jego zimne oczy i utonęła w nich. Były jak ocean. Z
jednej strony łagodne, z drugiej wzburzone. Mogłaby tak stać
godzinami. Niebezpiecznie zbliżali się do siebie, centymetr po
centymetrze, nie wiedząc nawet, kiedy ich usta połączyły się w
namiętnym pocałunku. Całowali się z pasją, jakiej nigdy nie
zaznali. Całą gorycz, złość, żal i smutek próbowała przekazać
poprzez ten akt. Malfoy zamknął ją w swoich silnych ramionach,
zagradzając jej drogę ucieczki. Oprzytomniała, kiedy poczuła jego
ręce, wślizgujące się pod koszulkę i sunące wzdłuż jej
pleców. Wyrwała się z jego uścisku, próbując unormować swój
oddech.
- To. Nie. Powinno.
Się. Nigdy. Wydarzyć – powiedziała z mocą.
- Poczekaj!
Chciałem zacząć naszą znajomość od początku. Od nowa. Świeży
start – złapał ją za rękę.
- Od kiedy
dowiedziałeś się, że nie jestem szlamą, chcesz się
zaprzyjaźnić? Coś Ci się w mózgu poprzestawiało, że mam sie na
to zgodzić.
- Ludzie się
zmieniają.
- Ale nie podli
Ślizgoni – syknęła jadowicie.
- Dobra, jak sobie
chcesz – uniósł ręce w geście kapitulacji. - Ja za Tobą płakać
nie będę.
- Ale dasz mi
jeszcze zapalić? I napić się? - zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- Oczywiście, że
tak – uśmiechnął się i wyciągnął nową paczkę papierosów.
Aby
odkryć jakie zmiany zaszły w Tobie, najlepiej wróć do miejsca,
które jest takie jak kiedyś.**
Po kilku godzinach
picia, czterech opróżnionych butelkach Ognistej Whiskey i spalonych
conajmniej czterdziestu papierosów, Isabelle leżała, oparta głową
na kolanach Dracona. Jako, że on był jako tako trzeźwy, a ona do
tych osób raczej nie należała, słuchał jej filozoficznych
wykładów na temat życia, miłości, ludzi i pieniędzy.
- Ja Ci mówię.
Nikt nie jest idealny. Każdy ma wady, jak i zalety.
- Nie zgadzam się.
Na pewno są osoby z zaletami, ale bez wad. I na odwrót.
- Udowodnij. Znasz
taką osobę? – próbowała zrobić surową minę, lecz jej stan
upojenia uniemożliwił jej wykonanie tego.
- No, nie. Ale na
pewno takie są!
- Kłamiesz,
kłamiesz, kłamiesz. Kłamca, kłamca, kłamca – po każdym słowie
boleśnie wbijała w jego klatkę piersiową swój długi palec.
- Kobieto,
przestań! Będę miał jeszcze siniaka. I co wtedy?
- Siniak doda Ci
uroku. Nie wiesz, że kobiety lubią niegrzecznych chłopców? -
zaśmiała się perliście. - Jeszcze wczoraj skakaliśmy sobie do
gardeł. A teraz? Piję z tobą nie wiadomo, którą butelkę
Ognistej Whiskey i pierwszy raz w życiu zapaliłam. Sprowadzasz mnie
na złą drogę.
- Teraz nie muszę
słuchać mojego ojca.
- Słuchać?
- On mi mówi z kim
i jak mam rozmawiać – powiedział cicho. Jego dobry humor zniknął
niczym bańka mydlana. Znów przybrał maskę obojętności.
- Hej. Nie musisz
jego słuchać. Masz prawo być wolnym.
- To nie jest takie
pro...- przerwało mu wejście Tate'a i Blaise'a do pokoju.
- Mówiłem, że ją
poderwie? Mówiłem! - krzyknął Diabeł do Langdona. Podszedł do
Hermiony i ucałował jej rękę jak na dżentelmena przystało.
Dziewczyna zaśmiała się w duchu, kiedy zauważyła z jaką
ostrożnością to robi, by przypadkiem nie poczuła jego zębów. -
Blaise Zabini, ale wszyscy mówią do mnie Diabeł.
- A ja jestem
pijana i w dodatku masz głupią ksywkę – Tate parsknął
śmiechem, lecz zamilkł pod lodowatym spojrzeniem kumpla z
niebieskimi brwiami. - Hermiona Granger.
Ich miny –
bezcenne. Otwarte szeroko usta i oczy, szok wymalowany na twarzy.
Malfoy siedział cicho, unikając ich. Wpatrywał się w twarz
dziewczyny, na której zagościł szeroki uśmiech. Czuł jeszcze
miękkość jej ust na swoich. Jakie były aksamitne i delikatne.
Utonąłby w tych rozmyślaniach, gdyby nie głos Gryfonki.
- Może napijecie
się z nami? - zamachała przed nimi nową butelką Ognistej Whiskey.
Obudziła się z
potwornym bólem głowy. Czuła w ustach suchość i pragnienie,
jakiego dotychczas nie miała. Zorientowała się, że nie jest w
swoim pokoju, kiedy poczuła pod sobą mięśnie i czyjąś rękę na
swojej pupie. Wstała szybko, potykając się o opróżnione butelki
po alkoholu. Spostrzegła platynowe włosy Malfoya.
Spałam z Malfoyem w jednym łóżku.
Cholera, cholera, cholera!
Poczuła zimny
powiew wiatru na swoich gołych łydkach. Poszła po cichu łazienki,
tak by nikogo nie zbudzić.
Tak jak w całym
dormitorium i Pokoju Wspólnym panowały tu barwy zieleni i srebra.
Pośrodku pomieszczenia stała biała wanna, na wężowych nóżkach.
Ona i umywalki odstawały jedynie od tego schematu kolorami.
Podeszła do lustra
i spojrzała na swoje odbicie. Podkrążone oczy, włosy w nieładzie,
suche usta. Ku jej zdziwieniu i zdezorientowaniu miała na sobie
czyjąś koszulę w czarne paski, niczym dla więźnia. W dodatku
męską.
Cholera!
Próbowała
przypomnieć sobie co działo się wczoraj, kiedy pierwszy raz w
życiu piła alkohol. Wspomnienia były wyblakłe i rozmyte. Jedyne
co dobrze pamiętała to bursztynowy napój i jej pocałunek z
Malfoyem.
Pocałunek.
Zastygła
nieruchomo, będąc w szoku. Przez 24 godziny wydarzyło się o wiele
więcej rzeczy, niż przez całe jej życie. Momentalnie przypomniała
sobie o ranie. Szybko podniosła koszulę i zobaczyła jak szwy na
jej szczęście się trzymają, a skóra wokół jest lekko
zaczerwieniona.
Dobry znak.
Odetchnęła z ulgą
i wyszła do przylegającego dormitorium. Szukała swoich ubrań,
starając się być cicho. Niestety jej niezdarność w ostatnim
czasie chyba się spotęgowała, ponieważ zwaliła z półki jedno
zdjęcie łokciem. Próbowała ją złapać, przez co narobiła
więcej szkód, niż chciała. Ramka rotrzaskała się na milion
kawałków szkła, na które po chwili upadła, nadziewając się na
te większe. Jęknęła z bółu, kiedy poczuła rozcięcie skóry na
policzku.
- Salazarze, co żeś
zrobiła? - usłyszała Malfoya, który włożył w pośpiechu
koszulke, leżącą na krześle obok łóżka. - Masz szczęście, że
tamci dwaj śpią. Idziemy do Skrzydła.
- Nie możemy –
wyszeptała. Wiedziała, że pani Pomfrey wścieknie się na nią.
Wtedy McGonagall i Dumbledore zostaną powiadomieni i do
najszczęśliwszych należeć nie będą.
- Nie gadaj bzdur.
Przebierz się – podał jej ubrania z wczoraj. - Nie możesz iść
w mojej koszuli, jeszcze sobie o czymś pomyślą.
Z jego małą
pomocą, jej zawstydzeniem i rumieńcami na policzkach, wyszli po
cichu z dormitorium.
- Nie dam rady iść
– sapnęła i oparła się o ścianę. - Szkło wbiło mi się w
biodro.
Westchnął i wziął
ją na ręce. Przeszedł przez pusty Pokój Wspólny i udał się w
kierunku Skrzydła Szpitalnego. Mimo wczesnej pory, mijali po drodze
uczniów z Dumstrangu, którzy szli ćwiczyć, by utrzymać formę.
Patrzyli się zafascynowani, jak Malfoy ich omija, niosąc ranną
dziewczynę. Wszedł przez dwuskrzydłowe drzwi i poszedł w kierunku
gabinetu pielęgniarki, mijając po drodze puste łóżka, zaścielone
białymi kołdrami.
- Pani Pomfrey! -
krzyknął, wchodząc do sterylnie czystego pomieszczenia.
- Panie Malfoy,
jest szósta rano – wyszła w szlafroku z pokoju przylegającego do
gabinetu. - Merlinie, co z nią?
- Upadła na szkło.
- Połóż ją na
najbliższe łóżko – poinstruowała i ruszyła po bandaże i
eliksiry.
Delikatnie, nie
naruszając ran, posadził dziewczynę na białą pościel. Zauważył
jak z trudem oddycha. Jej ubrania całe przesiąkły krwią.
- Odsuń się –
odszedł kilka kroków i wpatrywał się jak pani Pomfrey ratuje
Hermionę.
Za pomocą różdżki
wyciągnęła kawałek szkła z policzka dziewczyny. Następnie
oczyściła ranę niezbyt dobrze pachnącą, zieloną mazią. Syknęła
cicho, kiedy lek zaczął działać. Pielęgniarka ściągnęła jej
koszulkę i ukazała okropny widok. Jej gojąca się rana, została
przebita 4 calowym* kawałkiem. Draco pobladł, kidy ujrzał jak
stróżki krwi, kreśliły na jej ciele czerwone ścieżki.
- Proszę wyjść,
panie Malfoy.
Po ponad godzinie
bezsensownego chodzenia w kółko i siedzenia na parapecie, drzwi do
Skrzydła Szpitalnego otworzyły się z rozmachem, ukazując wściekłą
pięlegniarkę. Skinęła głową na Ślizgona i ruszyła do
gabinetu, a tuż za nią potulny jak baranek, Malfoy.
- Kto z wami pił?
- zapytała, siadająć za biurkiem.
- Nie piliśmy –
odparł zdecydowanym głosem.
- Nie kłam. Czuć
od was na kilometr Ognistą Whiskey. Kto z wami pił?
- Nikt nie pił,
przecież mówię!
- Chcesz zarobić szlaban? Albo wylecieć ze szkoły? Mów prawdę!
- Ja, Hermiona, Blaise Zabini i Tate Langdon – mruknął. Pielęgniarka zapisała ich nazwiska na kartce.
- Chcesz zarobić szlaban? Albo wylecieć ze szkoły? Mów prawdę!
- Ja, Hermiona, Blaise Zabini i Tate Langdon – mruknął. Pielęgniarka zapisała ich nazwiska na kartce.
- Możesz do niej
iść – mruknęła i zaczęła coś pisać na pergaminie.
Wyszedł do
pomieszczenia, w którym dwa rzędy łóżek było wolne. Oprócz
jednego. Hermiona leżała nieprzytomna, stapiając się z bielą
pościeli. Jej usta lekko zsiniały, nadając lekko fioletowy kolor.
Na policzku dostrzegalna była szrama, która przechodziła od kącika
ust do prawego oka. Usiadł obok na drewnianym stołku i obserwował.
Uważał, że to jego wina. Gdyby nie to picie, nie byliby tu, ani
nie mieliby kłopotów.
Drzwi się
otworzyły i wkroczył Dumbledore w jasnoniebieskiej szacie. Po jego
minie można, wywnioskować, że był zły. Zaraz za nim wszedł
Snape, cały w czerni, ciągnąc za ramiona zaspanych Ślizgonów.
Mieli sińce pod oczami i potargane włosy, co wskazywało na kaca.
Severus spojrzał groźnie na Dracona i wskazał mu gabinet
pielęgniarki.
- Dziękuje, pani
Pomfrey za powiadomienie – odezwał się dyrektor. - Picie alkoholu
na terenie szkoły jest zakazane chłopcy. W dodatku macie po 14 lat.
Z profesorem Snapem uznaliśmy, że do końca tego semestru w każdy
weekend będziecie pomagać w sprzątaniu lochów i 8 piętra. Zero
wyjść do Hogsmeade, a pan panie Langdon musi uczestniczyć w
Turnieju Trójmagicznym. Gdyby ktoś się dowiedział, że piłeś
alkohol, zdyskwalifikowałby Cię i podał do Departamentu
Przestrzegania Prawa. Wtedy szkoła zostałaby zamknięta, a
nauczycielom odebranoby licencje nauczania.
- Dyrektorze,
uważam, że to zbyt łagodna kara – powiedział cicho Snape,
wyłaniając się z kąta.
- Chcesz coś
jeszcze dodać, Severusie?
- W piątki
przychodzicie do mnie o 17, zaraz po zajęciach i segregujecie w
magazynie składniki do eliksirów. I odejmujemy każdemu z was po
100 punktów. Nie wiem jak można być takimi głupcami! Oczerniacie
dom Slytherina! Jesteście niepoważni! W tej chwili idziecie do
dormitorium, przebieracie się i idziecie prosto do pana Filcha,
zrozumiano? - trzy głowy zgodnie kiwnęły i pędem ruszyli do
siebie.
- Co z panienką,
dyrektorze? - odezwała się pani Pomfrey, stawiając przed
dyrektorem filiżankę z herbatą.
- Jej szlabanu nie
damy?
- Dyrektorze, to
nie jest w porządku. Ona też ..
- W tak trudnej
sytuacji rozumiem ją. Wczoraj się dowiedziała o swojej rodzinie,
to logiczne, że musiała odreagować.
- Opowiedziałeś
jej o tym czasie? - Severus spojrzał na niego. Albus westchnął i
odstawił z cichym brzękiem filiżankę z parującym napojem.
- Jeszcze nie. Nie
jest na to gotowa.
*znalezione
**Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów 2
**Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów 2
***ok. 10cm
jejku, jejku, dawno mnie tu nie było a tyle się porobiło o.O biedna Hermi, choć popijawa w wieku 14 lat? i o co chodziło Snape'owi z czasem?
OdpowiedzUsuńZaintrygowana weszłam na Twojego bloga i muszę przyznać że mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńPowinnaś jednak trochę zmienić wiek głównej bohaterki.
Ta popijawa młodej Hermiony niezbyt do niej pasuje.
podoba mi sie fakt, że zmieniasz całkowicie kanon i pokazujesz historię w inny niż normalnie sposób, ale jednak sam wiek młodej Hermiony jest trochę rażący.
Już widać że opowiadanie będzie trochę poważne więc pomyśl o tym dobrze;)
W ogóle podoba mi się sama koncepcja bloga i całej historii.
Budujesz ciekawe wątki i wprowadzasz je w życie.
minusem są według mnie zbyt krótkie rozdziały.
Po za tym reszta jest całkiem ciekawa i podoba się mi.
pozdrawiam serdecznie.
[http://pokochac-lotra.blogspot.com] - w wolnej chwili zapraszam.
To mia być jednorazowy wyskok. Chciałam dodać coś od siebie, żeby przerwać monotonność. Co do wieku - zgadzam się! ALe akurat to to przykład z życia. Prawie codziennie widzę jak coraz młodsze dziewczyny, piją, palą i zachowują się jakby mogły wszystko.
UsuńDziękuje za opinię! ;) Wiele dla mnie znaczy.
Rozdziały liczą po 7, czasem 5 stron. Dla mnie akurat, ponieważ nie chce, żeby zbyt dużo rzeczy działo się w jednym rozdziale, a w drugim po prostu czytasz to co jest na codzień ;) Nie chce też tej historii zapisać w kilkunastu rozdział i nagle koniec, zaczynasz od nowa i tak w kółko.
Nominowałam Cię do Liebster Award :] szczegóły tutaj: http://potterowskie-co-nieco.blogspot.com/2013/06/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń