poniedziałek, 3 czerwca 2013

X. Kłopoty

Przed wami rozdział X. Jako, że teraz wyjeżdżam na 3 dni na Impact Festival i zacznie się zaliczanie i poprawianie ocen, nowy rozdział pojawi się lub...nie w tym miesiącu. Wszystko zależy od chęci i weny ;)
______________________________________________
Siedziała nieruchomo od ponad kilku godzin. Próbowała ukierunkować swoje myśli, zastanowić się czy nadal chce być tą szarą myszką, być szlamą. Skrzywiła się na to porównanie. Malfoy miał rację. Jest szlamą. Poprawka była. Teraz jest córką jakieś tam Katheriny i ojca chrzesnego Harry'ego. Nadal nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie poruszała się, by ukoić swoje nerwy w ciszy. Po chwili zaburczało jej w brzuchu, więc ze zrezygnowaniem udała się do Wielkiej Sali.


Usiedli w ciszy. Jeden pogrążony w planach zaproszenia Cornelli Rose z Beauxbatons na Bal Bożonarodzeniowy, drugi martwiący sie stanem swojej przyjaciółki. Wczoraj wyglądała na zmęczoną, w dodatku dzisiaj nigdzie jej nie widział.
"To przez to zaklęcie. Osłabiłeś ją! Pewnie teraz leży w Skrzydle Szpitalnym, ty idioto!" Odezwało się jego sumienie.
"Nie wiedziałem przecież, jezu. Gadanie z samym sobą jest strasznie irytujące.""Irytujący jesteś ty!"
"Oh, zamknij się!"
Naprzeciwko nich usiadł Blaise, który do szczęśliwych nie należał. Dzisiaj na śniadaniu, nadal nie wiedząc, że ma kły wampira, próbował zjeść kanapkę. Biedny nie wiedział o co chodzi, kiedy kanapka zatrzymała się w połowie wystających zębów. W tym czasie Draco i Tate zaśmiewali się z niego i Greengrass, który zawinęła królicze uszy dookoła głowy, i okłamywała ludzi, że to nowy szyk mody w świecie magii.
- Ukatrupie was za to – mruknął cicho, patrząc na nich spode łba. - Byłem u McGonagall i poprosiłem ją o pomoc. Machnęła kilka razy i powiedziała, że to zaklęcie rzucił ktoś silny. Domyśliłem się, że to nie wy, bo z transmutacji jesteście słabi. No, może ty Langdon jeszcze ujdziesz. Ale coś mi się nie zgadzało. Tylko wy wtedy tam byliście, więc ktoś wykonał za was brudną robotę i się zmył. Tylko kto – zaczął główkować, robiąc przy tym dla niego minę człowieka myślącego, dla innych jakiegoś dziwoląga. - O, i dzięki wam lub tego ktosia dostałem ciasteczko i szlaban za, jak to ujęła, niekulturalne wyrażanie się w obecności nauczyciela. Dzięki chlopaki, nawet ciastka zjeść nie mogę.
- To ja mogę – wyszczerzył się w jego stronę Tate, co Blaise skwitował prychnięciem.
- Zaraz Cię zamorduje, padalcu! To przez Ciebie...
Draco przestał ich słuchać, kiedy do sali weszła blondynka, którą pierwszy raz w życiu widział, choć kogoś mu przypominała. Wszyscy obecni chłopcy oniemieli i zaczęli się w nią wpatrywać w jak ósmy cud świata. Jej włosy falowały z każdym jej krokiem, oczy lśniły, usta układały się w delikatnym uśmiechu. Stanęła na chwilę, żeby coś powiedzieć do Pottera, wzięła kanapkę i ruszyła w stronę wyjścia. Kiedy zniknęła, wszyscy zgodnie wydali jęk zawodu, obudzili się jak z transu i wrócili do tego co im przerwano.
- To była...to była najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem! - wykrzyknął Zabini, co osoby w jego pobliżu skwitowali pomrukiem aprobaty. Dzieczyny za to wyglądały jak spetryfikowane. Pierwsze wrażenie zawsze się liczyło, ale to na pewno każdy zapamięta na długie tygodnie w tym roku i każdy zapomni o nich. - Muszę się z nią umówić!
- Zapomniałeś o czymś: masz niebieskie brwi i zęby wampira. Na pewno się z Tobą nie umówi. Poza tym rozmawiała z Potterem, więc na bank nie lubi Ślizgonów – odezwał się Tate, gasząc przy tym zapał Blaise'a.
- Mówisz tak, bo Tobie też się spodobała – mruknął wściekle.
- Patrze tym – wskazał na swoje oczy. - A nie tym – następnie na rozporek i zabrał się za obiad.
- Oczywiście, ty nigdy nie pomyślałeś o dziewczynie jak o obiekcie seksualnym. Prawda, Smoku? Smoku? - odwrócił się w stronę Malfoya, lecz jego już tam nie było. - Parszywe bydlę! Już za nią poleciał! Dzięki Tate! - warknął z stronę blondyna, która zajadał się kanapką i nie zwracał na niego uwagi.


Najpierw było zdezorientowanie, potem szok, a na końcu niedowierzanie, kiedy Hermiona powiedziała Harry'emu prawdę.
- Musisz w to uwierzyć, błagam – powiedziała płaczliwie. Usiadła na schodkach, chowając twarz w dłoniach.
- Czemu mam w to uwierzyć? - mruknął cicho.
- Bo jeśli ty to zrobisz, to ja też.
- Nadal jestem w szoku – usiadł obok niej. Położył na jej odkryte ramię rękę, przyciągnął ją do siebie i oparł podbródek na jej głowie. - Mam wrażenie, że to jest sen, a ty nadal będziesz starą Hermioną.
- Sny zawsze są piękne i mają jakieś przesłanie. To to jest cholerny koszmar, z którego nigdy się nie wybudze. To jest rzeczywistość, Harry. Jej nie da się zmienić.
- Wszystko się da – mruknął w jej pachnące cytrusami włosy. - Zawsze nam się udawało.
- Myślisz? - zapytała z nadzieją, bawiąc się guzikiem od jego koszuli.
- Tak. Tak myślę.
Siedzieli w ciszy przez następnie kilka minut, każde pogrążone w swoich myślach. Ufał Hermionie, traktował ją jak rodzoną siostrę, ale to przekroczyło granicę! Myślał, że tylko on ma tak popieprzone życie, jednak to było o wiele gorsze od jego sytuacji.
Przynajmniej ona ma rodzinę, Harry. Ty zostałes sam.
Skrzywił się, kiedy usłyszał cichy głosik w swojej głowie. Poczuł ból na sercu, jakby miliony igiełek się w nie wbijało. Ocknął się ze swoich rozmyślań i delikatnie wyswobodził się z uścisku Hermiony.
- Wybacz, ale mam dwugodzinne zajęcia z naszym ulubionym profesorkiem.
- Eliksiry?
- Właśnie tak – powiedział zrezygnowany. Ruszył w stronę lochów, uśmiechając się w jej stronę.
- Harry! - zawołała za nim. Odwrócił się w jej stronę, zdziwiony. - Dziękuję – mrugnął do niej i poszedł na zajęcia.
- Proszę, proszę. Już wiem dlaczego kogoś mi przypominałaś – odezwał się za nią cyniczny głos. Stanął przed nią i spojrzał krytycznym wzrokiem. - I tak nie dorównujesz swojej matce. Może zechcesz pójść do mojego dormitorium?
- Odwal się, Malfoy. Nigdzie z tobą nie idę – wstała. Mimo, że była wysoka jak niejedna modelka, nadal nie dorównywała wzrostem Ślizgonowi.
- Pójdziesz – chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę Pokoju Wspólnego Slytherinu. Stanęła i próbowała się zapierać, lecz nie miała tyle siły ile chłopak. Z cichym westchnięciem dała się mu zaciągnąć do jego dormitorium. - Tak łatwo się poddajesz?
Nie odezwała się. Wolała siedzieć cicho, niż nadszarpywać i tak już zniszczoną psychikę. Uniósł w zdziwieniu brwi i chwycił ją za rękę. Wzdrygnęła się, kiedy poczuła ciepłą dłoń Malfoya, która była przeciwieństwem jego zimnego cynizmu i arogancji. Wyglądali niczym para doskonała, różnili się tylko szczegółami. On ubrany w szytą na miarę szatę, ona w zwykłych jeansach i koszulce z nadrukiem vice versa w stylu moro. Elegancja i swoboda. Tak można by było ich określić.
Weszli do pomieszczenia, który tonął w barwach zieleni i srebra. Kominek, który stał pośrodku, dodawał odrobiny ciepła do tego zimnego nastroju. Niektórzy Ślizgoni, którzy nie mieli zajęć lub po prostu nie poszli na nie, siedzieli i wpatrywali się w nowo przybyłą parę z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Malfoy zignorował ich i ruszył w stronę swojego dormitorium, natomiast Hermiona oblała się rumieńcem i próbowała się zasłonić włosami.
Otworzył przed nią drzwi i wpuścił do środka. Rozejrzała się zaciekawiona, czekając na coś niezwykłego. Przecież to Malfoy zawsze uważał się za lepszego, więc powinien mieć w pokoju coś czego inni posiadać nie mogli. Niestety jego dormitorium wyglądało tak jak inne: łóżka w barwach domu, biurka, komody i drzwi do przylegającej łazienki. Jedynie schemat się różnił.
- Zawiedziona? - zamknął drzwi i wskazał jej łóżko, które stało najdalej od wejścia. Usiadła na miękkiej narzucie wykonanej z satyny. - I tak Cię czymś zaskoczę – mruknął i otworzył jedną z szuflad komody, stojącej pod oknem.
Zdziwiła się tym widokiem. Pokój Wspólny, jak i dormitoria Slytherinu znajdują się w lochach, mimo to widziała wyraźnie jezioro i Zakazany Las. Może nie byli na takiej wysokości jak Wieża Gryffindoru, jednak widok i tak zapierał dech w piersiach.
- Okna i ściany Pokoju Wspólnego graniczą z jeziorem. Czasem da się zobaczyć jakieś nimfy, czy syreny – przerwał ciszę. Podał jej kieliszek z bursztynowym napojem. - Ognista Whiskey – odpowiedział na jej niewypowiedziane pytanie. Wypił jednym haustem swoją porcję.
Spojrzała niepewnie na płyn. Pierwszy raz trzymała w dłoni szklankę z alkoholem. Jej mugolscy rodzice byli zatwardziałymi przeciwnikami takich środków odurzających. Papierosy widziała zawsze z pewnej odległości. Kiedy przyjeżdżała na wakacje do domu, zawsze wychodziła z mugolskimi przyjaciółmi, którzy uważali, że wróciła ze szkoły z internatem z północnej Anglii. Trzymała się na dystans, gdy któryś z nich palił, ponieważ jej "rodzice" sprawdzali ją po każdym przyjściu do domu.
- Wypijesz to, czy będziesz się nadal modlić?
Zdecydowanym ruchem podniosła szklaneczkę do ust i przechyliła ją, by do jej ust wlało się trochę płynu. Po chwilil poczuła jak po jej ciele przechodzi ciepło. Whiskey miała gorzki, a zarazem słodki smak. Posmakowało jej to. Dwie sprzeczności w jednym bursztynowym napoju.
- Tylko się nie upij – uśmiechnął się lekko. Dostrzegła w jego oczach nutkę ironii i rozbawienia. - Jak będziesz pijana to ja Cię zanosić nie będę.
- Nie gadaj, tylko nalewaj – podała mi kryształowe naczynie i bezceremonialnie położyła się na łóżku.
- Tylko nie pobrudź – mruknął i podał jej kolejną porcję. Usiadł naprzeciwko niej z butelką w dłoni.
- Powiedz mi skąd wiesz kim jestem?
- Podsłuchałem twoją rozmowę z Potterem. Powinniście wybierać sobie inne miejsca niż główne schody – powiedział z ironią. Wyciągnął z kieszeni paczkę marlboro czerwonych i podał jednego Hermionie. Wziął czarną zapalniczkę i się zaciągnął. Po chwili w pokoju unosił się gęsty, siwy dym.
- Nigdy nie paliłam – wzięła od niego ogień i za jego przykładem zapaliła.
- Nie wiedziałem, że umiesz się zaciągać – spojrzał na nią z podziwem.
- Wiele rzeczy o mnie nie wiesz – akurat ta informacja o zaciąganiu była od jej kumpla, Jacka. Choć raz się przydał i powiedział jej o czymś istotnym. - Jeżeli nie chcesz mnie sprowadzić na złą drogę, to powiedz co chcesz ode mnie?
- Życie jest zbyt krótkie, żeby przez cały czas ładnie się zachowywać* - uśmiechnął się. - Twoja matka przebywa od ponad roku u mnie w domu. Dokładnie od odnalezienia przez nią Blacka – zaciągnęła się zbyt mocno i zaczęła kaszleć. Łzy stanęły w jej oczach, kiedy dym je podrażnił. Wypiła do końca Ognistą, przynosząc ulgę. - Chciała znów stworzyć z wami rodzinę, jak to ujęła. Była w szeregach ze śmierciożercami, dlatego szukała Czarnego Pana, żeby udowodnić jemu jej "lojalność". Glizdogon znalazł trop, Isabelle – wzdrygnęła się, kiedy powiedział jej imię. - Twoja matka wraz z nim odnalazła Czarnego Pana. Chcą go uratować, odrodzić, czy jakoś tak.
- Przecież mnie ukryła przez Sam-Wiesz-Kim, potem chciała go odszukać, nie udało jej się, chce założyć na nowo rodzinę i nagle go ratuje?! To nie trzyma się kupy! – wrzasnęła. Malfoy beznamiętnie wpatrywał się w nią, kiedy rozszalała chodziła po pokoju wściekła. Wypił do końca Whiskey i wstał, by zacząc nową butelkę.
- Uspokój się – powiedział cicho po kilkunastu minutach bezsensownego paplania Black.
Chwycił ją za ramiona. Próbowała się wyrwać, lecz nadaremnie. Był za silny. Spojrzała w jego zimne oczy i utonęła w nich. Były jak ocean. Z jednej strony łagodne, z drugiej wzburzone. Mogłaby tak stać godzinami. Niebezpiecznie zbliżali się do siebie, centymetr po centymetrze, nie wiedząc nawet, kiedy ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Całowali się z pasją, jakiej nigdy nie zaznali. Całą gorycz, złość, żal i smutek próbowała przekazać poprzez ten akt. Malfoy zamknął ją w swoich silnych ramionach, zagradzając jej drogę ucieczki. Oprzytomniała, kiedy poczuła jego ręce, wślizgujące się pod koszulkę i sunące wzdłuż jej pleców. Wyrwała się z jego uścisku, próbując unormować swój oddech.
- To. Nie. Powinno. Się. Nigdy. Wydarzyć – powiedziała z mocą.
- Poczekaj! Chciałem zacząć naszą znajomość od początku. Od nowa. Świeży start – złapał ją za rękę.
- Od kiedy dowiedziałeś się, że nie jestem szlamą, chcesz się zaprzyjaźnić? Coś Ci się w mózgu poprzestawiało, że mam sie na to zgodzić.
- Ludzie się zmieniają.
- Ale nie podli Ślizgoni – syknęła jadowicie.
- Dobra, jak sobie chcesz – uniósł ręce w geście kapitulacji. - Ja za Tobą płakać nie będę.
- Ale dasz mi jeszcze zapalić? I napić się? - zmrużyła niebezpiecznie oczy.
- Oczywiście, że tak – uśmiechnął się i wyciągnął nową paczkę papierosów.


Aby odkryć jakie zmiany zaszły w Tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś.**


Po kilku godzinach picia, czterech opróżnionych butelkach Ognistej Whiskey i spalonych conajmniej czterdziestu papierosów, Isabelle leżała, oparta głową na kolanach Dracona. Jako, że on był jako tako trzeźwy, a ona do tych osób raczej nie należała, słuchał jej filozoficznych wykładów na temat życia, miłości, ludzi i pieniędzy.
- Ja Ci mówię. Nikt nie jest idealny. Każdy ma wady, jak i zalety.
- Nie zgadzam się. Na pewno są osoby z zaletami, ale bez wad. I na odwrót.
- Udowodnij. Znasz taką osobę? – próbowała zrobić surową minę, lecz jej stan upojenia uniemożliwił jej wykonanie tego.
- No, nie. Ale na pewno takie są!
- Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz. Kłamca, kłamca, kłamca – po każdym słowie boleśnie wbijała w jego klatkę piersiową swój długi palec.
- Kobieto, przestań! Będę miał jeszcze siniaka. I co wtedy?
- Siniak doda Ci uroku. Nie wiesz, że kobiety lubią niegrzecznych chłopców? - zaśmiała się perliście. - Jeszcze wczoraj skakaliśmy sobie do gardeł. A teraz? Piję z tobą nie wiadomo, którą butelkę Ognistej Whiskey i pierwszy raz w życiu zapaliłam. Sprowadzasz mnie na złą drogę.
- Teraz nie muszę słuchać mojego ojca.
- Słuchać?
- On mi mówi z kim i jak mam rozmawiać – powiedział cicho. Jego dobry humor zniknął niczym bańka mydlana. Znów przybrał maskę obojętności.
- Hej. Nie musisz jego słuchać. Masz prawo być wolnym.
- To nie jest takie pro...- przerwało mu wejście Tate'a i Blaise'a do pokoju.
- Mówiłem, że ją poderwie? Mówiłem! - krzyknął Diabeł do Langdona. Podszedł do Hermiony i ucałował jej rękę jak na dżentelmena przystało. Dziewczyna zaśmiała się w duchu, kiedy zauważyła z jaką ostrożnością to robi, by przypadkiem nie poczuła jego zębów. - Blaise Zabini, ale wszyscy mówią do mnie Diabeł.
- A ja jestem pijana i w dodatku masz głupią ksywkę – Tate parsknął śmiechem, lecz zamilkł pod lodowatym spojrzeniem kumpla z niebieskimi brwiami. - Hermiona Granger.
Ich miny – bezcenne. Otwarte szeroko usta i oczy, szok wymalowany na twarzy. Malfoy siedział cicho, unikając ich. Wpatrywał się w twarz dziewczyny, na której zagościł szeroki uśmiech. Czuł jeszcze miękkość jej ust na swoich. Jakie były aksamitne i delikatne. Utonąłby w tych rozmyślaniach, gdyby nie głos Gryfonki.
- Może napijecie się z nami? - zamachała przed nimi nową butelką Ognistej Whiskey.


Obudziła się z potwornym bólem głowy. Czuła w ustach suchość i pragnienie, jakiego dotychczas nie miała. Zorientowała się, że nie jest w swoim pokoju, kiedy poczuła pod sobą mięśnie i czyjąś rękę na swojej pupie. Wstała szybko, potykając się o opróżnione butelki po alkoholu. Spostrzegła platynowe włosy Malfoya.
Spałam z Malfoyem w jednym łóżku. Cholera, cholera, cholera!
Poczuła zimny powiew wiatru na swoich gołych łydkach. Poszła po cichu łazienki, tak by nikogo nie zbudzić.
Tak jak w całym dormitorium i Pokoju Wspólnym panowały tu barwy zieleni i srebra. Pośrodku pomieszczenia stała biała wanna, na wężowych nóżkach. Ona i umywalki odstawały jedynie od tego schematu kolorami.
Podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Podkrążone oczy, włosy w nieładzie, suche usta. Ku jej zdziwieniu i zdezorientowaniu miała na sobie czyjąś koszulę w czarne paski, niczym dla więźnia. W dodatku męską.
Cholera!
Próbowała przypomnieć sobie co działo się wczoraj, kiedy pierwszy raz w życiu piła alkohol. Wspomnienia były wyblakłe i rozmyte. Jedyne co dobrze pamiętała to bursztynowy napój i jej pocałunek z Malfoyem.
Pocałunek.
Zastygła nieruchomo, będąc w szoku. Przez 24 godziny wydarzyło się o wiele więcej rzeczy, niż przez całe jej życie. Momentalnie przypomniała sobie o ranie. Szybko podniosła koszulę i zobaczyła jak szwy na jej szczęście się trzymają, a skóra wokół jest lekko zaczerwieniona.
Dobry znak.
Odetchnęła z ulgą i wyszła do przylegającego dormitorium. Szukała swoich ubrań, starając się być cicho. Niestety jej niezdarność w ostatnim czasie chyba się spotęgowała, ponieważ zwaliła z półki jedno zdjęcie łokciem. Próbowała ją złapać, przez co narobiła więcej szkód, niż chciała. Ramka rotrzaskała się na milion kawałków szkła, na które po chwili upadła, nadziewając się na te większe. Jęknęła z bółu, kiedy poczuła rozcięcie skóry na policzku.
- Salazarze, co żeś zrobiła? - usłyszała Malfoya, który włożył w pośpiechu koszulke, leżącą na krześle obok łóżka. - Masz szczęście, że tamci dwaj śpią. Idziemy do Skrzydła.
- Nie możemy – wyszeptała. Wiedziała, że pani Pomfrey wścieknie się na nią. Wtedy McGonagall i Dumbledore zostaną powiadomieni i do najszczęśliwszych należeć nie będą.
- Nie gadaj bzdur. Przebierz się – podał jej ubrania z wczoraj. - Nie możesz iść w mojej koszuli, jeszcze sobie o czymś pomyślą.
Z jego małą pomocą, jej zawstydzeniem i rumieńcami na policzkach, wyszli po cichu z dormitorium.
- Nie dam rady iść – sapnęła i oparła się o ścianę. - Szkło wbiło mi się w biodro.
Westchnął i wziął ją na ręce. Przeszedł przez pusty Pokój Wspólny i udał się w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Mimo wczesnej pory, mijali po drodze uczniów z Dumstrangu, którzy szli ćwiczyć, by utrzymać formę. Patrzyli się zafascynowani, jak Malfoy ich omija, niosąc ranną dziewczynę. Wszedł przez dwuskrzydłowe drzwi i poszedł w kierunku gabinetu pielęgniarki, mijając po drodze puste łóżka, zaścielone białymi kołdrami.
- Pani Pomfrey! - krzyknął, wchodząc do sterylnie czystego pomieszczenia.
- Panie Malfoy, jest szósta rano – wyszła w szlafroku z pokoju przylegającego do gabinetu. - Merlinie, co z nią?
- Upadła na szkło.
- Połóż ją na najbliższe łóżko – poinstruowała i ruszyła po bandaże i eliksiry.
Delikatnie, nie naruszając ran, posadził dziewczynę na białą pościel. Zauważył jak z trudem oddycha. Jej ubrania całe przesiąkły krwią.
- Odsuń się – odszedł kilka kroków i wpatrywał się jak pani Pomfrey ratuje Hermionę.
Za pomocą różdżki wyciągnęła kawałek szkła z policzka dziewczyny. Następnie oczyściła ranę niezbyt dobrze pachnącą, zieloną mazią. Syknęła cicho, kiedy lek zaczął działać. Pielęgniarka ściągnęła jej koszulkę i ukazała okropny widok. Jej gojąca się rana, została przebita 4 calowym* kawałkiem. Draco pobladł, kidy ujrzał jak stróżki krwi, kreśliły na jej ciele czerwone ścieżki.
- Proszę wyjść, panie Malfoy.



Po ponad godzinie bezsensownego chodzenia w kółko i siedzenia na parapecie, drzwi do Skrzydła Szpitalnego otworzyły się z rozmachem, ukazując wściekłą pięlegniarkę. Skinęła głową na Ślizgona i ruszyła do gabinetu, a tuż za nią potulny jak baranek, Malfoy.
- Kto z wami pił? - zapytała, siadająć za biurkiem.
- Nie piliśmy – odparł zdecydowanym głosem.
- Nie kłam. Czuć od was na kilometr Ognistą Whiskey. Kto z wami pił?
- Nikt nie pił, przecież mówię!
- Chcesz zarobić szlaban? Albo wylecieć ze szkoły? Mów prawdę!
- Ja, Hermiona, Blaise Zabini i Tate Langdon – mruknął. Pielęgniarka zapisała ich nazwiska na kartce.
- Możesz do niej iść – mruknęła i zaczęła coś pisać na pergaminie.
Wyszedł do pomieszczenia, w którym dwa rzędy łóżek było wolne. Oprócz jednego. Hermiona leżała nieprzytomna, stapiając się z bielą pościeli. Jej usta lekko zsiniały, nadając lekko fioletowy kolor. Na policzku dostrzegalna była szrama, która przechodziła od kącika ust do prawego oka. Usiadł obok na drewnianym stołku i obserwował. Uważał, że to jego wina. Gdyby nie to picie, nie byliby tu, ani nie mieliby kłopotów.
Drzwi się otworzyły i wkroczył Dumbledore w jasnoniebieskiej szacie. Po jego minie można, wywnioskować, że był zły. Zaraz za nim wszedł Snape, cały w czerni, ciągnąc za ramiona zaspanych Ślizgonów. Mieli sińce pod oczami i potargane włosy, co wskazywało na kaca. Severus spojrzał groźnie na Dracona i wskazał mu gabinet pielęgniarki.
- Dziękuje, pani Pomfrey za powiadomienie – odezwał się dyrektor. - Picie alkoholu na terenie szkoły jest zakazane chłopcy. W dodatku macie po 14 lat. Z profesorem Snapem uznaliśmy, że do końca tego semestru w każdy weekend będziecie pomagać w sprzątaniu lochów i 8 piętra. Zero wyjść do Hogsmeade, a pan panie Langdon musi uczestniczyć w Turnieju Trójmagicznym. Gdyby ktoś się dowiedział, że piłeś alkohol, zdyskwalifikowałby Cię i podał do Departamentu Przestrzegania Prawa. Wtedy szkoła zostałaby zamknięta, a nauczycielom odebranoby licencje nauczania.
- Dyrektorze, uważam, że to zbyt łagodna kara – powiedział cicho Snape, wyłaniając się z kąta.
- Chcesz coś jeszcze dodać, Severusie?
- W piątki przychodzicie do mnie o 17, zaraz po zajęciach i segregujecie w magazynie składniki do eliksirów. I odejmujemy każdemu z was po 100 punktów. Nie wiem jak można być takimi głupcami! Oczerniacie dom Slytherina! Jesteście niepoważni! W tej chwili idziecie do dormitorium, przebieracie się i idziecie prosto do pana Filcha, zrozumiano? - trzy głowy zgodnie kiwnęły i pędem ruszyli do siebie.
- Co z panienką, dyrektorze? - odezwała się pani Pomfrey, stawiając przed dyrektorem filiżankę z herbatą.
- Jej szlabanu nie damy?
- Dyrektorze, to nie jest w porządku. Ona też ..
- W tak trudnej sytuacji rozumiem ją. Wczoraj się dowiedziała o swojej rodzinie, to logiczne, że musiała odreagować.
- Opowiedziałeś jej o tym czasie? - Severus spojrzał na niego. Albus westchnął i odstawił z cichym brzękiem filiżankę z parującym napojem.
- Jeszcze nie. Nie jest na to gotowa.


*znalezione
**Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów 2
***ok. 10cm

4 komentarze:

  1. jejku, jejku, dawno mnie tu nie było a tyle się porobiło o.O biedna Hermi, choć popijawa w wieku 14 lat? i o co chodziło Snape'owi z czasem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowana weszłam na Twojego bloga i muszę przyznać że mnie zaciekawiłaś.
    Powinnaś jednak trochę zmienić wiek głównej bohaterki.
    Ta popijawa młodej Hermiony niezbyt do niej pasuje.
    podoba mi sie fakt, że zmieniasz całkowicie kanon i pokazujesz historię w inny niż normalnie sposób, ale jednak sam wiek młodej Hermiony jest trochę rażący.
    Już widać że opowiadanie będzie trochę poważne więc pomyśl o tym dobrze;)
    W ogóle podoba mi się sama koncepcja bloga i całej historii.
    Budujesz ciekawe wątki i wprowadzasz je w życie.
    minusem są według mnie zbyt krótkie rozdziały.
    Po za tym reszta jest całkiem ciekawa i podoba się mi.

    pozdrawiam serdecznie.

    [http://pokochac-lotra.blogspot.com] - w wolnej chwili zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mia być jednorazowy wyskok. Chciałam dodać coś od siebie, żeby przerwać monotonność. Co do wieku - zgadzam się! ALe akurat to to przykład z życia. Prawie codziennie widzę jak coraz młodsze dziewczyny, piją, palą i zachowują się jakby mogły wszystko.
      Dziękuje za opinię! ;) Wiele dla mnie znaczy.
      Rozdziały liczą po 7, czasem 5 stron. Dla mnie akurat, ponieważ nie chce, żeby zbyt dużo rzeczy działo się w jednym rozdziale, a w drugim po prostu czytasz to co jest na codzień ;) Nie chce też tej historii zapisać w kilkunastu rozdział i nagle koniec, zaczynasz od nowa i tak w kółko.

      Usuń
  3. Nominowałam Cię do Liebster Award :] szczegóły tutaj: http://potterowskie-co-nieco.blogspot.com/2013/06/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń