Szłam
pustym korytarzem Hogwartu w środku nocy.
Czemu
pustym? Przecież zawsze tu są uczniowie. Dosłownie wszędzie.
Czemu
akurat Hogwart? Sama nie wiem, ale ten zamek, ta szkoła jest jak
dom.
Teraz
najbardziej nurtujące pytanie – czemu noc? Nie może być dzień?
Hogwart to przytulne miejsce, ale w nocy ukazują się jego
najstraszliwsze sekrety i uroki.
Nie
wiedzieć czemu szłam wprost przed siebie. Nie mogłam skręcić,
ani się zatrzymać. Zeszłam po schodach na dół do lochów.
Cholera, jeszcze tego mi brakowało. Są wakacje, a ja śnie o
szkole, a co gorsza – o Slytherinie.
- Śmierć szlamom –
wyszeptałam i weszłam do pokoju wspólnego Ślizgonów. Skąd
wiedziałam jakie jest hasło? I co najgorsza, dlaczego ono brzmi
właśnie tak? Nigdy tu nie byłam i ciesze się, że to robię we śnie.
Ciemne drewniane
meble z nóżkami w kształcie węży. Kominek zajmujący prawie
całą powierzchnie ściany. Szkarłatne zasłony z wyhaftowanymi
wężami u dołu i na wprost wejścia portret z nim.
Salazar
Slytherin.
Najgorszy sen w
moim życiu.
Stał dumnie
wyprostowany, patrząc z pogardą w moją stronę. Jak udało się
szlamie postawić noge w tym miejscu? Nie martw się Salazar, ja
sama nie wiem.
Udałam się na
dół. Cholera, jeszcze niżej? Jak oni tu wytrzymują? Dostałam
się do dormitorium, gdzie stał Draco Malfoy. Odwrócony do mnie
plecami, wpatrywał się uparcie w coś na swoim ramieniu. Jego
wzrok wyrażał zgorszenie, strach i ból. Próbowałam podejść i
zobaczyć w co tak wbija swój wzrok, lecz tajemna siła nie
pozwalała mi. Jakby niewidzialne macki chwyciły mnie za ramiona i
oplotły wokół talii mówiąc nigdzie nie pójdziesz, nie
pozwolimy Ci na to. Wyrywałam, krzyczałam, żeby mnie puściły,
wołałam nawet Malfoy'a, ale to na nic. Nagle poczułam jak ktoś
krzyczy do mnie ”Hermiono! Hermiono, obudź się!”. Otworzyłam
oczy i pierwsze co zobaczyłam to różdżke wycelowaną w moją
strone.
- Aquamenti! - ktoś
krzyknął i poczułam jak coś mokrego spływa po moim ciele.
Wrzasnęłam i zeskoczyłam z łóżka.
-Rozumiem, że jesteś
wykończona podróżą, ale kolacja czeka – powiedziała Ginny z
dziwnym wzrokiem i ruszyła do drzwi. Zdziwiona jej zachowaniem
poszłam do łazienki, by się odświeżyć. Wzięłam pierwsze co
znalazłam w kufrze i ubrałam nie wiedząc, co nawet robie. W
głowie miałam ciągle ten sen. Hogwart jeszcze zrozumiem, ale
Malfoy? Do cholery, nawet ja, Hermiona Granger, tego nie rozumiem.
Nawet nie wiedziałam, kiedy zeszłam do ogrodu i wpadłam na Rona.
- Ten, no .. ładny masz,
ten ...ładna sukienka – powiedział szybko młody Weasley,
czerwieniąc się i uciekając przed moją osobą. Zdziwiona
podążałam za nim wzrokiem i się zastanawiałam o co chodzi.
Zaraz, chwila, to nie może być prawda. Sukienka? Spojrzałam na
dół i o dziwo, miałam ją na sobie. Kremowa, na ramiączkach,
kończyła się tu przed kolanami. Unikając wzroku każdego
mijanego przeze mnie Weasley'a, podeszłam do stołu, który uginał
się pod ciężarem potraw.
- Hej, Harry. Jak
wakacje? - zapytałam się czarnowłosego okularnika.
- Hej, Miona. Dzięki za
słodycze, nie wiedziałem, czy wytrzymam bez nich – spojrzał na
mnie wymownym wzrokiem. Zdziwił się i przyglądnął się mojemu
strojowi. - Hermiono, czy ty masz na sobie SUKIENKE?
- Też się zdziwiłam.
- Jak to się zdziwiłaś?
Chyba wiesz co ubierasz.
- Wzięłam pierwsze
lepsze z kufra. Pierwszy raz na oczy widzę tą kiecke. Pewnie moja
mama spakowała mi ją po kryjomu – spojrzałam na przyjaciela,
który był zaskoczony. Nagle pojawił się koło nas Ron, którego
twarz przypominała jeden wielki pomidor.
- Zaraz strzele Percy'ego
upiorogackiem – warknął w stronę starszego brata. - Ciągle się
chwali jaką to ma dobrą prace, jak mu ufa Minister Magii i wie coś
co będzie się u nas w szkole działo.
- Co takiego? -
zapytałam, zajadając się domowej roboty babeczkami nadziewanymi
truskawkowym dżemem.
- Właśnie nie wiem –
powiedział, po czym spojrzał się na Harry'ego. - Miałeś jakieś
wiadomości od Syriusza?
- Skarciłam go wzrokiem i
rozglądnęłam się niespokojnie wokół stołu. Bliźniaki wraz z
Charliem i Billem rozmawiali o quiddditchu, Percy z panem Weasley'em
o pracy. Nigdzie nie widziałam pani Weasley i Ginny, co było dosyć
dziwne.
- Nie, właśnie nie –
westchnął cicho Harry. - Mam nadzieje, że nic mu nie
jest.
- Spojrzałam współczująco w jego strone, kiedy dojrzałam
panią Weasley wychodzącą z kuchni z kilkoma potrawami nad głową.
Jęknęłam w duchu, myśląc o tym jak będzie we mnie je wszystkie
wciskać.
- Hermiono. Hermiono,
wstawaj. Śniadanie trzeba zjeść - mruknęłam cicho w odpowiedzi
i przeciągnęłam się niczym rasowa kotka. Przeleżałam jeszcze
kilka minut i udałam się do łazienki. Przeklnęłam w duchu na
widok szopy na mojej głowie. Kilka zaklęć nie pomogło, toteż
zawiązałam je w koński ogon. Wyszłam do pokoju, gdzie Ginny
chrapała w najlepsze.
- Ginny –
potrząsnęłam jej ramie. W odpowiedzi chrapnęła i przewróciła
się na drugi bok. - Cholera, ruda małpo wstawaj!
- Nigdy, przenigdy nie
nazywaj mnie małpą – warknęła w moją strone i poszła spać.
Dobra, to ona potem się będzie śpieszyć.
Zeszłam do kuchni po
drodze przewracając się o stojak na parasole. Usiadłam na stołku
ciągle ziewając i próbując znaleźć łyżke.
- Yyyy..Hermiono,
rozumiem, że jeszcze śpisz, ale możesz zostawić moją ręke? -
zapytał Bill, pijąc kawe i patrząc z rozbawieniem w moją strone.
- Przepraszam Cię
-wydukałam speszona i poczułam jak moje policzki czerwienią się
z zawstydzenia.
- Hermiono, gdzie jest
Ginny? - do kuchni weszła pani Weasley z koszem czystego prania.
- Uznała, że trochę
snu jeszcze jej się przyda – odparłam, robiąc sobie mocną
kawę.
- Tak samo jak Fred,
George, Harry i Ron – westchnęła i udała się na góre.
- Po zjedzeniu śniadania i
obudzeniu innych (nie obyło się bez zaklęć, wrzasków i wyzwisk)
udaliśmy się w stronę góry, która oddzielała Nore od domu
państwa Lovegood. Po dojściu na szczyt wszyscy mieli dość. Każdy
ze zmęczenia przeklinał wszystko i wszystkich a najbardziej pana
Weasley'a za rozkaz szukania świstoklika.
- Tutaj, Arturze! Mamy
go! - na tle nieba pojawiły się dwie sylwetki.
- Amos! - krzyknął
uradowany pan Weasley, ściskając na powitanie czarodzieja o
rumianej twarzy. W jednej ręce trzymał jakiś stary but.
- Moi drodzy, to jest
Amos Diggory i jego syn Cedrik. Znacie go, prawda? - przedstawił im
nowo przybyłych. Cedrik Diggory uchodził za jednego z
najprzystojniejszych chłopców w Hogwarcie. Do tego był kapitanem
i szukającym w drużynie Puchonów.
Rozglądał się po
twarzach obecnych i zatrzymał swój wzrok najdłużej na.. mnie.
Pod jego wpływem moje policzki przybrały odcień pomidora.
Szczęśliwa, że jest jeszcze ciemno, razem z zebrany wymamrotałam
''Cześć'' i wpatrzyłam się w swoje buty jak w ósmy cud świata.
- To wszystko twoje
dzieciaki, Arturze? - zapytał Amos, zatrzymując wzrok na Harrym.
- Nie, tylko rudzielce.
To jest Hermiona, koleżanka ze szkoły. O, i Harry też kolega.
- Na brodę Merlina!
Harry Potter? - zawołał.
- Yyy..no tak – wyjąkał
Harry pod wzrokiem Diggory'ego.
- Miło mi. Cedrik o
tobie mówił. Jesteś szukającym, prawda? Tak, na pewno, twój
ojciec był świetny. Pewnie zachowałeś po nim talent -
zaciekawiony spojrzał na blizne. Nastała cisza, przerywana
dźwiękiem wydawanym przez świerszcze.
- Amosie – odchrząknął
pan Weasley – myślę, że pora już ruszać.
- Tak, masz racje –
odparł gorliwie Amos Diggory, nadal obserwując Harry'ego. Położył
buta na środku polanki, na której się znajdowaliśmy i
otoczyliśmy go.
- Wiecie co robić? -
zapytał pan Weasley, patrząc na mnie i Harry'ego. Pokiwałam
twierdząco głową na co okularnik spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wystarczy go trzymać,
Harry – podziękował mi spojrzeniem i chwycił przedmiot.
- Trzymacie? Licze do
trzech – powiedział ojciec Cedrika. - Raz … dwa ...trzy!
Poczułam jak trace grunt
pod stopami i po chwili leciałam w dół. Wiatr ciskał w moje oczy
piasek. Straciłam widoczność, zamykając je, przez co wpadłam na
Harry'ego, który już się otrzepywał z kurzu.
- Przepraszam Harry. Nie
chciałam – wyjąkałam zawstydzona. Ten tylko posłał mi
spojrzenie godne bazyliszka. Uśmiechnęłam się nieśmiało i
pomogłam mu wstać.
- Gdzie teraz, tato? -
zapytał Ron.
- W tamtą strone, prawda
Amosie? - pan Weasley spojrzał na Diggory'ego oczekując
odpowiedzi. Ten tylko kiwnął potwierdzająco głową, więc
ruszyliśmy we wskazany kierunek.
Wspięliśmy się po
zamglonym zboczu, by po chwili znaleźć się przy bramie, która
prowadziła do rzędów namiotów.
- Witaj, Arturze –
przywitał się czarodziej ubrany w mugolskie ubrania. Koszula w
krate i hawajskie szorty to niezbyt dobre połączenie. Znudzonym
wzrokiem spojrzał w naszą strone.
- Dwa namioty na jedną
dobe, Bazyl – przywitał się niechętnie pan Weasley.
- Oczywiście. Diggory,
ty też?
- My jeden namiot, Bazylu
– czarodziej zapisał coś na pergaminie, smętnym wzrokiem
śledząc zapiski.
- Macie miejsce pod lasem
– odparł i zwrócił się do grupki innych przybyszy.
Ruszyliśmy w strone
naszego miejsca, omijając po drodze namioty, które zostały
przyozdobione. Miały kominki, zawieszone przy wejściu klatki z
sowami oraz co najdziwniejsze miotły, które unosiły się w
powietrzu. Niektórzy, udając mugoli, wygrzewali się w słońcu,
grali w karty lub czytali książki.
- Kto pójdzie po wode? -
zapytał pan Weasley, patrząc wyczekująco w stronę Rona.
- Ja pójde. Harry,
Hermiona, idziecie? - spojrzał na nas z miną męczennika.
Pokręciłam przecząco głową, co skwitowano zdziwionymi
spojrzeniami. To, że jesteśmy przyjaciółmi nie oznacza, że mamy
wszędzie ze sobą chodzić.
Udałam się w stronę lasu,
by troche pomyśleć. Na około czarodzieje zakładali się o wygraną
drużyny. Gdzieniegdzie widać było czapki lub kapelusze w barwach
Irlandii lub Bułgarii. Zniknęłam pośród konarów drzew.
Oddalałam się w mrok, gdzie słychać było przyciszony gwar z pola
namiotowego. Usiadłam na przewróconym drzewie, myśląc o
dzisiejszym śnie. Czemu Malfoy? Nie mogły to być jednorożce? Albo
gobliny? Lepsze to od tego pacana. Zastanawiające jest to, że
wpatrywał się ramie. I to ze strachem. Przecież ten zapyziały
idiota nie bał się niczego. No, oprócz nocy w Zakazanym Lesie w
pierwszej klasie. Uśmiechnęłam się na myśl jego przestraszonej
miny. Usłyszałam trzask gałęzi. Przestraszona szybko się
odwróciłam, stając twarzą w twarz z Cedrikiem Diggory.
Zostałaś z powodzeniem przyjęta do naszego Dramionowego grona :D
OdpowiedzUsuńZachęcam do zostawienia swej daty urodzin w zakładce "Urodzinki nasze", a także do zagłosowania w konkursie :) Niedługo ruszymy z nowym projektem, który, jak na razie, jest na etapie przygotowywań, lecz mam nadzieję, że do końca tygodnia się z nim uporam ;)
Odwiedzaj Stowarzyszenie od czasu do czasu, żebyś wiedziała, co w trawie piszczy :D
Pozdrawiam, Alex
[Stowarzyszenie-DHL.blogspot.com]
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWpadłam i postanowiłam odwiedzić Twojego bloga.
Muszę przyznać, że podoba mi się Twoja historia i to co opisujesz.
Najbardziej lubię tu Hermionę.
Jest całkiem inna niż do niej przywykłam.
I to mi się właśnie podoba.
Oryginalność to coś co w sobie cenię wśród powieści dramione i dzięki temu jestem pod ogromnym urokiem.
pozostaje tylko pogratulować i zaprosić do siebie:
[pokochac-lotra.blogspot.com] - może nowa historia draco i hermiony ci się spodoba.
pozdrawiam i życzę weny
"Czemu Malfoy? Nie mogły to być jednorożce? Albo gobliny?" - nie mogłam się nie roześmiać. A tak w ogóle to świetnie opisujesz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!