Nora państwa
Weasley powitała mnie w blasku słońca.
Wysoki budynek, który ma za zadanie chronić głowy nad dziewięciorgiem członków rodziny wyglądał na .. zwykły. Oczywiście z zewnątrz. Świat mugoli niczym się praktycznie dla mnie nie różnił od świata magii. Ale dla innych tak.
Wysoki budynek, który ma za zadanie chronić głowy nad dziewięciorgiem członków rodziny wyglądał na .. zwykły. Oczywiście z zewnątrz. Świat mugoli niczym się praktycznie dla mnie nie różnił od świata magii. Ale dla innych tak.
Czysta krew.
Czystej krwi czarodzieje, wiele by
na ten temat mówili. Skrzywiłam się na myśl o powrocie do Hogwartu
i ujrzeniu Malfoy'a i jego kumpli Ślizgonów.
- Dzień dobry pani Weasley –
przywitałam się z kobietą, która uraczyła mnie szerokim
uśmiechem.
- Witaj, Hermiono – uścisnęła mnie.-
Zmizerniałaś. Chodź, dam ci coś do jedzenia.
Złapała mnie za ręke i poprowadziła do małej kuchni. Siedzieli już w niej dwaj płomiennowłosi młodzieńcy, których nie znałam.
Złapała mnie za ręke i poprowadziła do małej kuchni. Siedzieli już w niej dwaj płomiennowłosi młodzieńcy, których nie znałam.
- Cześć, jestem Charlie – powiedział wstając od
stołu jeden z nich. Podał mi ręke, na której wyczułam pęcherze
i stwardnienia. Pewnie to on bada smoki w Rumunii. W odróżnieniu od
Percy'ego był niższy i tęższy. Jego twarz była pełna piegów,
które wyglądały jak opalenizna.
Zaraz po nim
przywitał mnie Bill, który wyglądał jakby wrócił z koncertu
rockowego. Wysoki, z długimi włosami związanymi w kucyk oraz z
kłem w uchu, wyglądałam przy nim jak młodsza siostra, która
wielbi kucyki i lalki Barbie.
- Hej, Bill. Ty pewnie jesteś
Hermiona. Ron ciągle o tobie mówi – puścił mi oko, po czym
usiadł z powrotem do stołu. Poczułam jak się rumienie, kiedy do
kuchni wpadła burza rudych włosów, która rzuciła się na mnie,
prawie przewracając mnie na podłoge.
- W końcu jesteś. Mówie Ci, tu się
nie da wytrzymać. Wszędzie faceci, no umrzeć można – z twarzy
Ginny nie schodził uśmiech, kiedy narzekała na męską część
rodziny. Czyli wszystkich, nie licząć pani Weasley.
- Hej,
Ginny, mi tu jesteśmy – powiedział z wyrzutem Charlie, patrząc
na rudą. Ta tylko się uśmiechnęła, po czym bezceremonialnie
pociągnęła za ręke.
- Chodź, Miona. Widocznie towarzystwo
dziewczyn im nie.. - nie dokończyła wpadając na swoją matke,
która ciskała błyskawice w stronę swojej jedynej córki.
-
Nigdzie nie idziecie. Hermiona musi coś zjeść, patrz jak schudła.
Doprawdy, dziecko, ja nie wiem co ty tam u mugoli jadasz –
spojrzała krytycznie na dziewczynę, po czym zaciągnęła ją z
powrotem do kuchni, gdzie posadziła na stołku i kazała czekać.
- A gdzie bliźniaki i Ron? – zapytałam się popijając herbatę
i rozglądając się po kuchni. Małe pomieszczenie, w którym stał
ogromny, drewniany stół przyozdobiony białą narzutą
poprzeplataną złotymi nićmi, tworzącymi gdzieniegdzie bukiety
kwiatów. Ściany przyozdobiono zdjęciami rodziny, jak i licznymi
obrazami, wycinkami z gazet.
- Poszli po Harry'ego –
odpowiedziała pani Weasley, machając różdżką nad kociołkiem
gulaszowej zupy.
- Jak to poszli?
- Sieć Fiuu, kochaniutka. A
teraz proszę. Smacznego – i wyszła z kuchni mamrocząc pod nosem
o durnych wygłupach bliźniaków.
- Co zrobili?
- W sensie, że kto?
- wyrwałam z zadumy Ginny.
- Fred i George.
- Ci dwaj idioci uznali, że otworzą
sklep z magicznymi przedmiotami, które będą służyć do robienia
kawałów. Od kilku tygodni słyszymy jakieś wybuchy z ich pokoju.
Niedługo skończą w Św. Mungu. Chodź, pokaże Ci pokój! -
krzyknęła wybiegając z pomieszczenia.
Wyszłam z kuchni kierując
się do salonu. Po drodze mijałam portrety różnych członków
rodziny, regały zawalone starymi książkami, wazony na stolikach z
polnymi kwiatami.
- Hermiono, rusz się. Wleczesz się
niesamowicie. Czyżby staroć Cię dopadła? - uśmięchnęła się ruda,
pojawiając się na schodach.
- Nie jestem stara – udałam, że
się obrażam i ominęłam ją.
- Miona, ja tylko żartuje.
Jesteś młoda, chłopaki w Hogwarcie za tobą szaleją. Właściwie
co ty zrobiłaś z włosami? - zapytała się i zrobiła dziwną
minę, myśląc nad czymś intensywnie. - Miałaś burze loków, a
teraz one..one są..no, normalne.
- Dzięki, Ginny, naprawdę
potrzebowałam tego – zrobiłam smutną minę.
- Chodzi mi o to, że teraz masz
ulizane i w ogóle. Takie fale – zdziwiła się jeszcze bardzej i
po chwili zaczęła się śmiać. Patrzyłam na nią zdziwiona,
kiedy zauważyłam, że ruda turla się po ziemi i nie może
przestać.
- Ginny, może dać Ci coś na uspokojenie? Wyglądasz
jakbyś coś brała – zamilkła i rzuciła w moją strone oburzone
spojrzenie.
- Wyobraziłam sobie Rona jak zobaczy Cię taką..
odmienioną – wydusiła, po czym znów zaczęła się śmiać.
- Nie wiem o co Ci chodzi –
wydusiłam, będąc w szoku i ruszyłam w stronę., nie wiem.
Właśnie nie wiem, gdzie będę nocować. Odwróciłam się z
zamiarem zapytania miejsca mojego noclegu młodej Weasley, ale
nigdzie jej nie było. Zdziwiona ruszyłam na dół, kierując się
z powrotem do kuchni, przy okazji szukając wzrokiem Ginny. Będąc
przy wyjściu z salonu usłyszałam cichy śmiech za kanapą. Po
drodze chwyciłam wazon, uprzednio wyrzucając z niego kwiaty i
skierowałam się w stronę miejsca dźwięku.
- Mam Cię! -
krzyknęłam i oblałam rudą wodą. Zszokowana spojrzała na mnie,
siebie, wazon. Po chwili przeniosła swój wzrok na moją osobę i
dostrzegłam w jej oczach furie. Nie myśląc o niczym, zaczęłam
uciekać w stronę kuchni, potykając się po drodze o wszystkie
przeszkody. Wpadłyśmy jak burza do pomieszczenia.
- Co mi powiesz Arturze? - zapytała
się panie Weasley groźnym głosem.
- Ron, może pokażesz Harry'emu
pokój? - rzuciłam szybko do rudego i spojrzałam się na niego
ponaglającym wzrokiem.
- Yyyy...tak, lepiej .. tak, no chodź
Harry – jąkał się młody Weasley, wychodząc z kuchni. - Kiedy
przyjechałaś?
- Jakieś pół godziny temu –
odparłam i zignorowałam natarczywe spojrzenie Rona. - Jak podróż
Harry?
- Lepiej nie pytaj. George i Fred dali jakiejś cukierki
Dudley'owi – powiedział okularnik, chichocząc pod nosem.
- Hermiono, chodź. Śpisz u mnie w
pokoju – rzuciła Ginny i jak najszybciej poszła do siebie.
Zdziwiona ruszyłam za nią i oniemiałam po wejściu do pokoju.
Twarz młodej Weasley była koloru jej włosów.
- Coś się stało? - zapytałam
zdziwiona i usiadłam naprzeciwko.
- Wiesz, że Harry mi się podoba? -
spojrzała się na mnie nieśmiało. Dziewczyno, każdy to wie!-
Dziwnie mi w jego towarzystwie.
- Ginny, przecież go znasz dwa
lata!
- Ale nadal mi się przypomina ta sytuacja z Komnaty
Tajemnic – wyszeptała i uciekła do łazienki.
Westchnęłam i
oparłam się o poduszki. Nie wiedziałam, że ruda jeszcze o tym
myśli. Myślałam, że wyparła się tego niezbyt przyjemnego
wspomnienia. Na szczęście nic nie pamiętam, bo leżałam
spetryfikowana w Skrzydle Szpitalnym, ale to nie zmienia faktu, że
Ginny może się dobrze z tym czuć. Pomyślałam o tym co jutro
będziemy robić. Skrzywiłam się na myśl o quidditchu. Nie wiem
jak można się ekscytować na myśl o lataniu na niewygodnych
miotłach i szukaniu tandetnej złotej piłeczki. Lepsze są książki.
O wiele lepsze. To jakie infomacje są w nich ukryte, ile można
wydobyć wiadomości. TO jest o niebo lepsze od jakiegoś tam
quidditcha. Z uśmiechem na ustach nie poczułam nawet, kiedy udałam
się do krainy Morfeusza.
_______________________________________________
W pierwszych rzodziałach praktycznie nic się nie dzieje. Wiem, powiewa nudą z tych dwóch stron z Worda. Mam nadzieje, że się wam spodobała ta miniprzejściówka i wyrazicie swoje zdanie w komentarzach. Następny rodział powinien się pojawić do końca tygodnia.
Cudnie się zapowiada :D Ciekawe jak wprowadzisz akcję z Draco i Mionką :) Już nieumiem się doczekać i czekam na kolejny rozdział :")
OdpowiedzUsuńWprowadzenie mi się podoba. Świetnie ujęłaś panią Weasley i podejście Hermiony do Quidditcha :D
OdpowiedzUsuń