niedziela, 24 lutego 2013

I. Nora


Nora państwa Weasley powitała mnie w blasku słońca.
Wysoki budynek, który ma za zadanie chronić głowy nad dziewięciorgiem członków rodziny wyglądał na .. zwykły. Oczywiście z zewnątrz. Świat mugoli niczym się praktycznie dla mnie nie różnił od świata magii. Ale dla innych tak.
Czysta krew.
Czystej krwi czarodzieje, wiele by na ten temat mówili. Skrzywiłam się na myśl o powrocie do Hogwartu i ujrzeniu Malfoy'a i jego kumpli Ślizgonów.
- Dzień dobry pani Weasley – przywitałam się z kobietą, która uraczyła mnie szerokim uśmiechem.
- Witaj, Hermiono – uścisnęła mnie.- Zmizerniałaś. Chodź, dam ci coś do jedzenia.
Złapała mnie za ręke i poprowadziła do małej kuchni. Siedzieli już w niej dwaj płomiennowłosi młodzieńcy, których nie znałam.
- Cześć, jestem Charlie – powiedział wstając od stołu jeden z nich. Podał mi ręke, na której wyczułam pęcherze i stwardnienia. Pewnie to on bada smoki w Rumunii. W odróżnieniu od Percy'ego był niższy i tęższy. Jego twarz była pełna piegów, które wyglądały jak opalenizna.
Zaraz po nim przywitał mnie Bill, który wyglądał jakby wrócił z koncertu rockowego. Wysoki, z długimi włosami związanymi w kucyk oraz z kłem w uchu, wyglądałam przy nim jak młodsza siostra, która wielbi kucyki i lalki Barbie.
- Hej, Bill. Ty pewnie jesteś Hermiona. Ron ciągle o tobie mówi – puścił mi oko, po czym usiadł z powrotem do stołu. Poczułam jak się rumienie, kiedy do kuchni wpadła burza rudych włosów, która rzuciła się na mnie, prawie przewracając mnie na podłoge.
- W końcu jesteś. Mówie Ci, tu się nie da wytrzymać. Wszędzie faceci, no umrzeć można – z twarzy Ginny nie schodził uśmiech, kiedy narzekała na męską część rodziny. Czyli wszystkich, nie licząć pani Weasley.
- Hej, Ginny, mi tu jesteśmy – powiedział z wyrzutem Charlie, patrząc na rudą. Ta tylko się uśmiechnęła, po czym bezceremonialnie pociągnęła za ręke.
- Chodź, Miona. Widocznie towarzystwo dziewczyn im nie.. - nie dokończyła wpadając na swoją matke, która ciskała błyskawice w stronę swojej jedynej córki.
- Nigdzie nie idziecie. Hermiona musi coś zjeść, patrz jak schudła. Doprawdy, dziecko, ja nie wiem co ty tam u mugoli jadasz – spojrzała krytycznie na dziewczynę, po czym zaciągnęła ją z powrotem do kuchni, gdzie posadziła na stołku i kazała czekać.
- A gdzie bliźniaki i Ron? – zapytałam się popijając herbatę i rozglądając się po kuchni. Małe pomieszczenie, w którym stał ogromny, drewniany stół przyozdobiony białą narzutą poprzeplataną złotymi nićmi, tworzącymi gdzieniegdzie bukiety kwiatów. Ściany przyozdobiono zdjęciami rodziny, jak i licznymi obrazami, wycinkami z gazet. 
- Poszli po Harry'ego – odpowiedziała pani Weasley, machając różdżką nad kociołkiem gulaszowej zupy.
- Jak to poszli?
- Sieć Fiuu, kochaniutka. A teraz proszę. Smacznego – i wyszła z kuchni mamrocząc pod nosem o durnych wygłupach bliźniaków.
- Co zrobili?
- W sensie, że kto? - wyrwałam z zadumy Ginny.
- Fred i George.
- Ci dwaj idioci uznali, że otworzą sklep z magicznymi przedmiotami, które będą służyć do robienia kawałów. Od kilku tygodni słyszymy jakieś wybuchy z ich pokoju. Niedługo skończą w Św. Mungu. Chodź, pokaże Ci pokój! - krzyknęła wybiegając z pomieszczenia.
Wyszłam z kuchni kierując się do salonu. Po drodze mijałam portrety różnych członków rodziny, regały zawalone starymi książkami, wazony na stolikach z polnymi kwiatami.
- Hermiono, rusz się. Wleczesz się niesamowicie. Czyżby staroć Cię dopadła? - uśmięchnęła się ruda, pojawiając się na schodach.
- Nie jestem stara – udałam, że się obrażam i ominęłam ją.
- Miona, ja tylko żartuje. Jesteś młoda, chłopaki w Hogwarcie za tobą szaleją. Właściwie co ty zrobiłaś z włosami? - zapytała się i zrobiła dziwną minę, myśląc nad czymś intensywnie. - Miałaś burze loków, a teraz one..one są..no, normalne.
- Dzięki, Ginny, naprawdę potrzebowałam tego – zrobiłam smutną minę.
- Chodzi mi o to, że teraz masz ulizane i w ogóle. Takie fale – zdziwiła się jeszcze bardzej i po chwili zaczęła się śmiać. Patrzyłam na nią zdziwiona, kiedy zauważyłam, że ruda turla się po ziemi i nie może przestać.
- Ginny, może dać Ci coś na uspokojenie? Wyglądasz jakbyś coś brała – zamilkła i rzuciła w moją strone oburzone spojrzenie.
- Wyobraziłam sobie Rona jak zobaczy Cię taką.. odmienioną – wydusiła, po czym znów zaczęła się śmiać.
- Nie wiem o co Ci chodzi – wydusiłam, będąc w szoku i ruszyłam w stronę., nie wiem. Właśnie nie wiem, gdzie będę nocować. Odwróciłam się z zamiarem zapytania miejsca mojego noclegu młodej Weasley, ale nigdzie jej nie było. Zdziwiona ruszyłam na dół, kierując się z powrotem do kuchni, przy okazji szukając wzrokiem Ginny. Będąc przy wyjściu z salonu usłyszałam cichy śmiech za kanapą. Po drodze chwyciłam wazon, uprzednio wyrzucając z niego kwiaty i skierowałam się w stronę miejsca dźwięku.
- Mam Cię! - krzyknęłam i oblałam rudą wodą. Zszokowana spojrzała na mnie, siebie, wazon. Po chwili przeniosła swój wzrok na moją osobę i dostrzegłam w jej oczach furie. Nie myśląc o niczym, zaczęłam uciekać w stronę kuchni, potykając się po drodze o wszystkie przeszkody. Wpadłyśmy jak burza do pomieszczenia.
- Co mi powiesz Arturze? - zapytała się panie Weasley groźnym głosem.
- Ron, może pokażesz Harry'emu pokój? - rzuciłam szybko do rudego i spojrzałam się na niego ponaglającym wzrokiem.
- Yyyy...tak, lepiej .. tak, no chodź Harry – jąkał się młody Weasley, wychodząc z kuchni. - Kiedy przyjechałaś?
- Jakieś pół godziny temu – odparłam i zignorowałam natarczywe spojrzenie Rona. - Jak podróż Harry?
- Lepiej nie pytaj. George i Fred dali jakiejś cukierki Dudley'owi – powiedział okularnik, chichocząc pod nosem.
- Hermiono, chodź. Śpisz u mnie w pokoju – rzuciła Ginny i jak najszybciej poszła do siebie. Zdziwiona ruszyłam za nią i oniemiałam po wejściu do pokoju. Twarz młodej Weasley była koloru jej włosów.
- Coś się stało? - zapytałam zdziwiona i usiadłam naprzeciwko.
- Wiesz, że Harry mi się podoba? - spojrzała się na mnie nieśmiało. Dziewczyno, każdy to wie!- Dziwnie mi w jego towarzystwie.
- Ginny, przecież go znasz dwa lata!
- Ale nadal mi się przypomina ta sytuacja z Komnaty Tajemnic – wyszeptała i uciekła do łazienki.
Westchnęłam i oparłam się o poduszki. Nie wiedziałam, że ruda jeszcze o tym myśli. Myślałam, że wyparła się tego niezbyt przyjemnego wspomnienia. Na szczęście nic nie pamiętam, bo leżałam spetryfikowana w Skrzydle Szpitalnym, ale to nie zmienia faktu, że Ginny może się dobrze z tym czuć. Pomyślałam o tym co jutro będziemy robić. Skrzywiłam się na myśl o quidditchu. Nie wiem jak można się ekscytować na myśl o lataniu na niewygodnych miotłach i szukaniu tandetnej złotej piłeczki. Lepsze są książki. O wiele lepsze. To jakie infomacje są w nich ukryte, ile można wydobyć wiadomości. TO jest o niebo lepsze od jakiegoś tam quidditcha. Z uśmiechem na ustach nie poczułam nawet, kiedy udałam się do krainy Morfeusza.


_______________________________________________
W pierwszych rzodziałach praktycznie nic się nie dzieje. Wiem, powiewa nudą z tych dwóch stron z Worda. Mam nadzieje, że się wam spodobała ta miniprzejściówka i wyrazicie swoje zdanie w komentarzach. Następny rodział powinien się pojawić do końca tygodnia. 

2 komentarze:

  1. Cudnie się zapowiada :D Ciekawe jak wprowadzisz akcję z Draco i Mionką :) Już nieumiem się doczekać i czekam na kolejny rozdział :")

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprowadzenie mi się podoba. Świetnie ujęłaś panią Weasley i podejście Hermiony do Quidditcha :D

    OdpowiedzUsuń