niedziela, 24 lutego 2013

Prolog

2 września 1994

Ulice Londynu świeciły pustkami. 
W opuszczonej dzielnicy stare latarnie migotały żałośnie. Próbowały dać choć troche światła, rozjaśniająć mrok, który przyprawiał o ciarki.
Wysoka postać szła, łomocząc na wietrze czarną peleryną. Dawała jej pewność, że nikt podejrzany jej nie zobaczy. Wybierała ukryte dróżki, przejścia, zatrzymując się przy każdej krawędzi, by określić swoje położenie.
W końcu dotarła do domu, stojącego w zaułku. Najskromniejszy jaki stał na tej ulicy, nie wyróżniał się niczym. Okiennice żałośnie zwisały, uderzając co chwila o ściany. W efekcie tego, tynk odpadał i przez podmuchy wiatru został zabierany w ciemną nicość. Drzwi ledwo się trzymały na zawiasach. Przeszła przez nie, nie kryjąc zdegustowania.
Katherina przeszła przez hol, przechodząc przez szczątki mebli, zapewne zniszczone przez chuliganów. Udała się na górę, stąpając ostrożnie po drewnianych schodach, które mimo jej delikatnych kroków, skrzypiały dając o sobie znać. Zaklnęła w duchu. Mijała kolejno drzwi, które jak ściany, zostały potraktowane graffiti.
Po chwili usłyszała szelest. Skierowała się w stronę pomieszczenia po swojej prawicy, wyciągając po drodze różdżkę. Wiedziała, że jej nic nie grozi, ale lepiej być przygotowanym.
Pchnęła delikatnie drzwi i oświeciła pokój. Butelki po alkoholu, opróżnione do dna. Meble poprzewracane, jakby toczyła się tu walka na życie i śmierć. Na ścianach gdzieniegdzie było widać rozmazaną krew w kształcie dłoni, jakby ofiara próbowała się ratować resztkami sił i uciec stąd, podpierając się ściany.
Do jej uszu doszedł dźwięk. Warknięcie co chwila stawało się głośniejsze, przyprawiając o palpitacje serca. Z kąta wyłonił się wychudzony wilczur. Jego sierść straciła swój blask, stając się matowa. Jego żółte ślepia wpatrywały się w nią z błyskiem, mówiąc Zjem Cię, zanim rzucisz na mnie zaklęcie.
Kobieta zrzuciła z głowy kaptur. Zwierze początkowo nie wiedziało o co chodzi, ale kiedy się bliżej przyjrzał zobaczył swoją miłość. W ułamku sekundy przemienił się w mężczyzne, który ze szczęścia przytulił ją do siebie. Nie widział jej prawie 14 lat.
- Co ty tu robisz, Katherino? - zapytał zmęczonym, lecz radosnym głosem.
- Przyszłam po swojego męża, Syriuszu - na jej pięknej twarzy pojawił się uśmiech. Kilka zmarszczek pojawiło się koło jej niebieskich oczu, które potrafiły zahipnotyzować.
- Nie mogę stąd uciec - jego dobry nastrój zniknął niczym bańka mydlana.
- Nawet kiedy odnalazłam nasze córki?

1 komentarz:

  1. Nie wiem, dlaczego nikt tego nie skomentował. Ale jest świetne! Bardzo ciekawy prolog. Zaintrygowała mnie Katherina i Syriusz :)

    OdpowiedzUsuń